Opis forum
Markus skinął głową mówiąc:
-Cuba jest na to znakomity-rzekł wiedząc, że Cuba nie znając finezjii jest znakomity do tego zadania, w którym można stracić niestety życie, lecz miał nadzieję, że nic nie stanie się Cubie, ponieważ kto załatwiłby tę robotę następnym razem?Trzeba zadać inne pytanie, jak poradziłby sobie z Beatrice z dziesięcioma potworani bez jakiegoś tarana bojowego, który zamiesza w szeregach wroga.
Offline
Jeden kreto szczur wyszedł na chwilę, lecz zawrócił z charakterystycznym dla tej rasy chrząknięciem takim jak u świni...Był to zwiadowca?Przecież te potwory nie są tak inteligętne, by mieć zwiadowców.Ba, nie są na tyle mądre, by mieć przywódcę.To jest po prostu stado, które jest, by bronić się razem.Po nic innego.Po prostu tylko po to.
Offline
I jej spojrzenie przesunęło się po Cubie jakby potwierdzała myśli swoje i słowa mężczyzny. Jednak jej wzrok spoczął następnie na stworzeniu, które ni to niepewnie ni to wyraźnie ciekawsko wystawiło ryj poszukując...no właśnie czego szukając? Informacji o wrogach? To byłoby nieprawdopodobne, gdyż istoty te nie należały do inteligentnych. Fakt ten okazał się bardzo ważny w jej rozmyślaniu.
- Dziwne... - odparła w zamyśleniu.
- Cóż, bardzo dziwne.- powtórzyła raz jeszcze tym razem głośniej kierując słowa te ewidentnie do Markusa, sądząc, że i on czuje, że jest coś nie tak.
- Czy to normalne w ich wypadku? Przecież one nie potrafią ułożyć żadnej taktyki. Kierują się działaniem a nie myśleniem.
Offline
-Dziwne, ale te istoty jak mówisz nie są zdolne do taktyki, poza jedną, walczyć, a wrazie porażki uciekać.Bardzo dziwne byłoby to, gdyby nie to, że stwory te nie mają taktyki tak złożonej i można stwierdzić, że To przypadek-mruknął w odpowiedzi Markus.Był on logiczny i nie uwierzyłby w to, że potwór miałby w tym cel, gdyby nie te ślady, które TYLKO Markus i Beatrice.Był To odcisk stopy, jeden. Pozostałe były zapewne zatarte...
Offline
Potwór ponownie się wychylił i był bliżej Was.Zaczął kwiczeć i wycofał się, a Markus w tej samej chwili wyjął miecz-Cuba, do ataku!-warkną Markus patrząc To na Ciebie to na Cubę, który go zaczynał denerwować...Nic dziwnego, Cuba potrafii się dopasować do każdej sytuacji, ale jednak nie do tej, pomyślał Marku, który chciał już rozpocząć walkę.Chciał, by jego miecz ponownie był cały w krwi, ale nie potworów, lecz ludzi.
Offline
Irytacja powoli w niej wzrastała. Spojrzała na Cubę i pokręciła głową z niedowierzaniem. Zmysły poczęły się wyostrzać kiedy słowa Markusa zostały wypowiedziane na głos. W jego ręku pojawił się miecz...no właśnie. Beatrice westchnęła przeciągle i powoli zaczęła swój występ.
Ugięła nogi w kolanach i szybkim zręcznym ruchem wyciągnęła sztylet schowany w cholewie buta. Ciemne włosy zatańczyły wokół jej porcelanowej twarzy a oczy przeszyły potwora, który zaczął się wycofywać. Nie zamierzała odpuścić. Jej broń pragnęła poczuć smak krwi, pragnęła przeszyć serce owego zwierzęcia i odebrać mu jego nędzne życie.
Dla niej czas stanął w miejscu, wszelkie niepotrzebne dodatki jakimi stały się śpiew ptaków, szum drzew czy złote słońce poszły w niepamięć.
Postąpiła krok do przodu i ruszyła w stronę stwora. Dla wielu mogłoby się wydawać, że tańczy, że wprost unosi się w powietrzu niczym skrzydła motyla. Szybki kot ruszył w stronę zwierzęcia ze sztyletem w dłoni...
Offline
Zauważyłaś, że Cuba ruszył, a Markus obrócił się i widząc, że atakujesz mruknął spokojnie:
-Nie zapominaj o taktyce-przypomniał Tobie kompan.Nie schował Zardzewiałego Miecza tylko zaczął nim machać, lecz nie zbliżał się do Ciebie. Rozgrzewał się podczas, gdy ty ujrzałaś coś zdumiewającego:w Waszą stronę szło tuzin kretoszczurów...Było To coś niesamowitego, bo dlaczego druga grupa przybyła tutaj?Kolejne pytanie...
Offline
Markus zamyślił się, kiedy powiedział swe słowa i nie ujrzał niebezpieczeństwa.Cuba był już zbyt blisko jaskini, by zrezygnować i kto udzieli mu pomocy?Musieliście się zająć tą armią, by mieć czyste tyły...Cuba nie był uzbrojony...Musiał podołać wyzwaniu, w którym stawka To życie.Ty zaś jako jedyna widziałaś kretoszczury kątem oka, które zbliżały się powoli do Waszej dwojki.Przynajmniej tutaj jest otwarty teren.
Offline
Mogłaby przysiąść, że ziemia zadrżała pod jej stopami. Cichy stukot bardzo wielu kończyn odbijal się z uszach kobiety niczym grzmot oznaczający nadejście burzy. Latem oka zauwarzyła idącą wprost na nich grupę kretoszczurów. Próbując ocenić sytuację zapowiadającą się na tę, gdzie zakończenie nie bywa przyjemnym. Spojrzała na krótką chwilę w stronę Cuby i uznając, że jest bez szans krzyknęła do Markusa, by wyrwać go z zamyślenia, które wciągnęło go w swoje sidła.
- Za nami! - głos kobiety przyszył na wskroś czajacą się niby ciszę, będącą kłamstwem i złudzeniem, które tak miło łechta uszy. W stronę owego mężczyzny nie rzekła ni żadnego słowa jeno w stronę zmierzającej ku nim gromady spojrzała przygotowując się do starcia. Uginając nogi w kolanach mocniej zacisnęła dłoń na rękojeści miecza - A więc do dzieła. - mruknęła czekając.
Czekała tak, jak to robią dzikie sumy szykujące się do skoku na swą ofiarę. Czekała niczym posąg z marmuru - zero poruszenia, a w źrenicy odbijał się dawno zapomniany głód zwycięstwa, walki, adrenaliny.
Po prostu czekała kątem oka co jakiś czas zerkając na innych jej kompanów. Jednak już po chwili kiedy jej zmysły łowcy zostały na powrót otwarte skupiła swą uwagę na celu, który zmierzał w jej stronę oraz na tym co dzieje się wokół niej...
Do dzieła! - wszystko w niej krzyczało.
Offline
Kiedy usłyszał tok głos zamachnął się mieczem do tył jakby myślał, że To coś jest zaraz za nim. Kiedy uświadomił sobie, że to nie to spojrzał dalej i uśmiechnął się lekko mówiąc cynicznie-zastanawiam się, czy ta marna zapłata jest tego wart-rzekł i począł się wycofywać w stronę Cuby, dodając-Bedę nabierał i wiedząc, że To nie jest łatwa robota chcę nabrać rozpędu-wytłumaczył swą taktykę. Nie zamierzał wystawiać miecz przed siebie, bo potwory te są zbyt ciężkie, by je powalić za to zbyt wolne, by uniknąć cięcia z lewej lub prawej...Markus odbiegając wybuchną śmiechem. Ta zapłata była według niego i tak za mała.
Cuba był już przy samej jaskini, a na Ciebie nacierało ziele potworów, tłustych i różowych, z pozoru nie niebezpiecznych, a jednak.W fali zauważyłaś czerwony punkt.A może różowy?Kretoszczur, a może mieszkaniec pobliskiego obozu?W miarę powiększania się punkta mogłaś powiedzieć, żeto czerwony punkt. Wieloma trawa dziesięć metrów przed Tobą została dotknięta przez jedną ze stóp potwora, a Markus ruszył do ataku. Rozpoczęła się bitwa, twoją pierwsza w Kolonii, ale czy ostatnia?Oto jest pytanie.Trawa była bujna i ciemnozieloną, niebawem miała stać się łożem śmierci, dla którejś ze stron, miała być wyścielona czerwoną i piękną dla wielu krwią, lecz równie dla wielu ostatnio widokiem jaki w życiu widzieli.Słońce świeciło wrogom w oczy więc mieliście i tutaj przewagę.
Offline
I ona, sama Beatrice poczęła się zastanawiać, czy aby cena za wykonanie zlecenia była odpowiednia. Teraz, kiedy jej oczy widziały tyle przeciwników miała wielkie wątpliwości, które szybko dały jej jednoznaczną odpowiedź – cena była zbyt niska. Było już za późno na negocjacje mające polegać na podbijaniu ceny. Było również za późno na to, aby móc się wycofać.
Jedynym ich przychylnym przyjacielem w tym starciu było słońce, którego ogniste, złote promienie oślepiały potwory galopujące na trójkę kompanów. Nie miała co liczyć na swoją siłę, jedynymi sprzyjającymi czynnikami w tym jakże krwawym starciu miały być szybkość, zręczność i refleks. O tak, tych cech akurat jej nie brakowało.
Beatrice spokojnie dokonała oględzin stworzeń i gdzieś za nimi dojrzała coś co bardzo ją zdziwiło, wszak, co znaczyć miała ta czerwonawa plamka pędząca również tą samą trasą co zwierzęta? Czy nadchodziła pomoc czy ewidentna kropka nad „i” ich życia? Postanowiła niczego nie brać za pewnik. Wciąż czekała schylona mając ugięte nogi w kolanach, aby mieć jak najlepsze predyspozycje do skoku. Tak, zacznie od tego elementu, a potem liczyła na swoją kreatywność. Na wiele nie mógł się również przydać i ten sztylet, który wciąż w dłoni dzierżyła czując jak jego rękojeść, wcześniej chłodna, a teraz ciepła jak jej ciało, niby to błaga by użyć tego narzędzia mordu choć raz, niby to zawiera sojusz potajemny między sobą a pragnieniem przeżycia łowczyni.
Nie miała czasu na żadne refleksje, którymi raczyli się mędrcy lubujący się w filozoficznym podejściu do życia, nie miała również czasu na rozmyślanie nad tym kto przeżyje, a kto nie. Kogo będą chować pod stertą ziemi i kamieni? Nie miała nawet czasu na to by móc spojrzeć za siebie, w górę na słońce, na to, aby przysłuchać się świergotowi ptaków, szumowi drzew, w których tańczył kapryśny wiatr. Nie miała czasu na tak przyziemne sprawy, jakimi stało się to wszystko. W obliczu narastającej adrenaliny, nadchodzącej walki, która miała okazać się klęską dla którejś ze stron nie było czasu nad ckliwienie się nad sobą. Jedno było pewne – zwycięstwo będzie dla nich tym czym jest uczta dla bogów.
- Powodzenie. – szepnęła do swoich towarzyszy broni nie zastanawiając się nad tym czy w ogóle ją słyszą będąc równie zaabsorbowani nadchodzącą walką co ona.
Offline
Markus przebiegł koło Ciebie i wpadł w grupę potworów.Siedem styrow obróciło się w jego stronę i zaatakowało go. Został zamknięty w kółku i zaczął szarżować na jednego z różowych wrogów. W ostatniej chwili przeszkoczył nad kretoszczurem, lecz zachaczył o niego i upadł na zieloną i bujną zarazem trawę.Wypadł mu miecz.Nogi zaś przygniutł potwór, który dostał od Markusa butem w twarz i z jękiem zaatakował bezbronnego mężczyznę, który z całej siły brnął na przód.Z niewielkim skutkiem...
Beatrice
Na Ciebie najechało pięć różowych, grubych i tłustych zwierząt kwicząc jak świnie.Dwie z tych 'świń' skręciły na lewo i prawo rozdzielając się.Zauważyłaś, że właśnie w tej chwili Markus upada, a miecz wypada mu z dłoni.Czerwony punkt był na pewno człowiekiem w czerwonej zbroi strażnika.Stał nieopodal omijając pole bitwy Markusa i twoje, kierował się prawdopodobnie do jaskini.Miał czarne włosy i dość jasną kasynacje.Był to mężczyzna w wielu około 35 lat, tak można było ocenia po jego spokojnej twarzy.Jego zielone oczy skierowane były w stronę jaskini. Nie interesował się Wami, lecz najwyraźniej
jaskinią i Cubą. Miał na imię Nek i należał do straży.Wysłał go tutaj niejaki Zły, jeden z wpływowych cieni, dzięki którym można należeć do cieni.
Offline
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko ruszyło swoim własnym, nienaruszonym rytmem, który tak często w czasie bitwy bywa niby to inny za każdym razem, a jednak taki sam. I teraz było identycznie, jak od zalania dziejów.
Wrogowie, w postaci kretoszczurów, ruszyli wprost na towarzyszy broni pędząc zachłannie nie bacząc na konsekwencje. Jednak czy ktokolwiek z przebywających na tej polanie zastanawiał się wcześniej nad konsekwencjami?
Beatrice już je widziała. Były tak blisko. Słyszała głuchy jęk Markusa, a potem jego upadek. Słyszała, jak potwory przebierają swoimi tłustymi nóżkami, aby tylko dojść do celu. Dwoje z pięciu minęło ją zapewne coś planując, ale mimo wszystko pozostawała jeszcze trójka, która nie zamierzała iść w ślady swych towarzyszy. Kątem oka dostrzegła odzianego w zbroję mężczyznę. Protekcjonalnie minął ich pole bitwy kierując się pod jaskinię. Niech cię szlag, pomyślała kobieta mrużąc w złości oczy. Nie ważne. Musiała poradzić sobie sama, tak jak to było dawniej, tak jak to było do tej pory. Odliczała w myślach sekundy by móc odbić się od miękkiego podłoża jakim była soczystozielona trawa. Raz, dwa, trzy...i skok do góry. Beatrice wręcz uniosła r'e w powietrzu. Jej pięty uniosły się pierwsze, a zaraz za nimi w mgnieniu oka palce i cała jej postać porwana została w górę. Zamierzeniem kobiety było przeskoczenie tych paskudnych stworów ale nie miała pojęcia co będzie dalej. Sztylet trzymany w jej dłoni, gdyby miał usta oblizałby je zachłannie językiem czując unoszącą się w powietrzu adrenalinę i krew. Tak, on następny miał zostać użyty do potraktowania nim zwierzęta.
Arena walki, na którą zostali wpchnięci, jak w koloseum ofiary rzucone na pastwę lwów, tylko tym razem lwami byli oni, ludzie, którzy posiadali i waleczne i lwie serce rwące się do zwycięstwa i życia, odżyła mając zostać zalana morzem krwi.
Offline
Markus w ostatniej chwili wyrwał się i złapał za miecz jednak nie chciał już ryzykować...Nie chciał, ale musiał.Pierwszy z różowych stworzeń był już przy nim i wtedy mężczyzna wystawił przed siebie miecz.Potwór wbił się w niego, lecz pół tuzina znowu go zamykało w kółku.Jak on tego nie lubił.Odwrócił się.Błąd.Kretoszczur był ranny, a nie martwy. Zęby potwora złapały stopę Markusa, który ponownie upadł.Krzyknął z bólu, kiedy zęby zaciśnęły się na jego stopie.Swój miecz skierował wtedy w dół i tym razem zabił wroga.Właśnie w tej chwili pozostali przeciwnicy ruszyli na niego, a on, Markus, ranny w nogę nie miał żadnych szans na ucieczkę.Nie zamierzał się poddać.
Beatrice
Doskonale wyczułaś momęt i przeszskoczyłaś nad jednym.Drugi przebiegł koło Ciebie, a trzech wyhamował przed Tobą i kiedy upadłaś jego paszcza otwarła się i ruszyła w twoją stronę.W tyle zaś na pewno była dwójka ominietych przez Ciebie kretoszczurów.Mimo to dopóki się nie przewrócisz Masz przewagę wysokości.Ten grubasy mogą zaatakować najwyżej twój brzuch. Zawiał mocno wiatr przynosząc ochłodzenie Tobie i twym słabszym, ale liczniejszym przeciwnikom. Rywale kwiczęli jak świnie, które właśnie się ubija...
Cuba
Przybiegł do Ciebie strarznik i mruknął:
-Hej, pomogę Ci w walce z potworani.Chodź-ruszył szybko nie czekając na twą odpowiedź.Miał pewnie coś ważnego tam do załatwienia, ale teraz powinieneś walczyć i myśleć o walce, a nie o takich sprawach.Być może dla Ciebie nie przydatnych.Mężczyzna zniknął w jaskini.Teraz twoja kolej na pokazanie swych umiejętności w walce wręcz. Usłyszałes jak w jaskini rozpoczyna się walka oraz...krzyk bólu strażnika.
Offline
Administrator
Pobiegłem do jaskini ,aby walczyć.
Offline