Opis forum
Włosy zatańczyły wokół skupionej twarzy Beatrice kiedy to wzbiła się w powietrzu podczas swojego skoku. Czuła się taka lekka jak piórko porwane przez wiatr, czuła jego chłodne pocałunku na swych porcelanowych policzkach. Ciemne oczy kobiety triumfowały nad własnymi pragnieniami, które ciągnęły ją do walki bez granic. Musiała utrzymać odpowiedni szyk i wszystko wykonywać według przyjętego planu. Póki co nie było tu miejsca na chaos, który tak bardzo kubiak wkradać się do umysłu niszcząc perfekcyjne ruchy, osłabiając koncentrację wojownika.
Dziś Pani Łowca musiała mieć oczy wokół głowy. Nie mogła pozwolić sobie na żaden niepotrzebny ruch, na żaden mankament podczas bitwy. Dziś Beatrice liczyła na swoje umiejętności. Pragnęła perfekcji w każdym calu. Dziś. Zawsze.
Kobieta zadowolona ze swego przemyślanego kroku znalazła się z powrotem na ziemi. Widziała jak jeden z przeciwników ruszył w jej stronę obnażając swoje uzębieniem. Zdawała sobie również sprawę, że jej wrogowie nacierają także z tyłu, dlatego też wytężyła swój zmysł słuchu, aby nie być zaskoczoną podczas tego pojedynku...
Offline
Markus powstał szybko i starał się nie męczyć rannej nogi bowiem nie miał żadnych roślin uzdrawiających, a tym bardziej mikstur. Obrócił się do okoła na zdrowej nodze szukając jakiejś luki w ataku potworów. Znalazł ją. Jeden z potworów biegł szybciej niszcząc trochę więzienie Markusa. Kiedy potwór był już blisko ten wypchnął naprzód miecz i omal nie trafił kretoszczura, który To skręcił i przebiegł nieszkodliwie obok Markus. Ten ruszył wolną teraz drogą, by uciec z połapki w jaką spadł. Musiał wygrać, bo wstyd było mu zginąć w walce z takimi przeciwnikami. Drogę zastawił mu jeden z tych obrzydliwych i tłustych stworzeń. Tak, tłustych i zapewne dobrych. Dzięki sztylecie Beatrice mogli wyjąć sporo mięsa z tak wielu stworzeń. Nie wracając uwagi na potwora szedł w jego stronę. Różowy był widocznie zadowolny i zaatakował, idź już jego wróg był blisko. Jego zęby jak i pysk zderzyły się z mieczem i nie wyszło mu to na dobre. Odskoczył od Markusa jakby się oparzył, a ten wykorzystał to i nie był już zamknięty w klatce. Te potwory to niezbyt inteligentne stworzenia, zdał sobie sprawę mężczyzna i obrócił się. Teraz stał przed nim jeden z kretoszczurów.
Beatrice
Usłyszałaś z tyłu chrapliwy oddech potwora, z przodu zaś nacierał kolejny z różowoskórych. Twoje oczy kątem oka dostrzegły jak nieznany strażnik wbiega do jaskini, a za nim rusza Cuba, z drugiej strony Markus walczył desperacko z siedmioma kretoszczurami, jednego zabił, a drugiego paskudnie zranił. Sam jednak też został zraniony. Ty też nie byłaś w najlepszej sytuacji. Z tyłu i z przodu atakują Cię potwory. Wiatr przestał szumieć. Poza Wami nie było żadnej żywej duszy w pobliżu, żadnego stała, czy żuka. Drzewa, które przed chwilą w oddali uginały się przed wiatrem teraz stały spokojnie obserwując Wasz pojedynek. W tej chwili potwór z przodu był na tyle blisko, by zaatakować. Rykną żałośnie i zaatakował. Twoja intuicja, intuicja łowcy, powiedziała Ci, że z tyłu również potwór Cię atakuje.
Offline
Administrator
Podszedłęm do Markusa, aby mu pomóc w walce z kretoszczurem.
Offline
Administrator
Zaczołem atakować kretoszczury. Pierwszego próbowałem uderzyć w głowę, aby go ogłuszyć , i gdyby tak się stało to popchnąbym go na drugiego kretoszczyra.
Offline
Gdzieś z tyłu, za jej plecami czaił się wróg. Tak samo było przed nią - jeden potwór biegł wprost na przygotowaną do bólu kobietę. Traf szczęścia. Uśmiech losu. Inaczej nazwać nie mogła takiego zbiegu okoliczności, który miał miejsce właśnie tu i teraz. Złośliwy, pełen satysfakcji uśmiech błąkał się na pełnych wargach Beatrice. Dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści sztyletu niby to udając, że zaraz, że w najbliższym momencie owe narzędzie mordu pójdzie w ruch. Nie, łowczyni miała całkiem odmienną strategię działania, koncepcję wymyśloną na poczekaniu, inną niż ta, której zapewne spodziewają się te stworzenia.
Nasłuchiwała w skupieniu, tego co dzieje się za nią, koncentrując się również na tym, co dzieje się wokół i przed nią. Czekała po prostu na odpowiedni moment. Myśląc, że taki się właśnie trafił odskoczyła w bok robiąc przewrót na ziemi, a następnie przyjmując pozycję na zgiętych w kolanach, pełnych gotowości nogach i oczami głodnymi, rządnymi zwycięstwa. Sekundy. Tylko tyle trwała cała jej akcja. Rozejrzała się uważnie spoglądając na swych towarzyszy, którzy równie dzielnie, jak ona walczyli o utrzymanie pozycji. Dopiero teraz jej wzrok padł na stworzenia, od których odskoczyła. Zastanawiała się czy zderzyły się ze sobą tracąc przy tym równowagę.
Offline
Markus odskoczył w ostatniej chwili i zamachnął się mieczem trafiając stwora, który ryknął głośno.Rana była poważna, nawet bardzo co spowodowało, że zabójca zmienił swoje plany. Nie uciekał, postanowił zaatakować. Potwór cudem uniknął ataku. Kolejny kretoszczur dobiegał już do Markusa, który został zepchnięty do defensywy.Kolejne dwa potwory zbliżały się do Markusa, który ponownie był w złej sytuacji. Nie podobało mu się to, lecz wiele rzeczy mu się nie podobało. Mało kiedy walczył z kretoszczurami i teraz pokazywał to w walce. Nie znał się za dobrze na tych potworach, umiał tylko podstawy. Zabijał ludzi, albo wilki i cieniostwory dla ich skóry. Kilkakrotnie zabijał pełzacze co było mniejszością w jego zleceniach od myśliwych, którzy dobrze płacili zresztą co Markus zapamiętał najlepiej. Zabije kogoś ze Starego Obozu, bedzie szukał właśnie takiego zadania. Wkrótce poznają Markusa, a raczej człowieka o imieniu Markus. W tej chwili pomyślał o Magdalenie, która była miłą osobą mówiącą, że się polubili co było kłamstwem. Ona i Cuba mu zaufali, on nie. Cuba wydawał mu się normalny, a kobieta imieniem Magdalena nie. Nie pasowała tutaj. Była młoda i dziwnie dobra, a jednak zabiła dziesięciu ludzi. Ironia losu. Kiedy tak myśli ogarnęły jego umysł potwór zaatakował, a Markus wyrwał się z rozmyślań. Wrócił do walki.
Beatrice
Wyczułaś momęt, okazało się, że z tylu biegły dwa potwory. Jeden z nich uniknął czołowego starcia i zatrzymał się. Obkrążyło go niebiesko-białe światło, a po chwili znikło. Na miejscu potwora stał uśmiechnięty złowrogo mężczyzna. Potwory były zdezorientowane, nie wiedziały kogo atakować, lecz zdecydowały zaatakować Ciebie. Mężczyzna miał na sobie czarną, elegancką koszulę i spodnie, a do brązowego pasa przypiety miał jakiś miecz.
-Jeśli północ stwory to ja Cię pokonam, a potem zginiesz-wybuchł śmiechem i odbiegł od potworów, by go nie atakowały. Przyglądał się tylko walce z bezpiecznej odległości.
Offline
Uśmiech satysfakcji zagościł na twarzy pełnej koncentracji i skupienia kobiety. Nic nie mogło jej zaskoczyć, a gdyby nawet tak było nie pokazałaby po sobie tego, tak znanego emocjonalnie podchodzących do spraw istotą, uczucia. Faktem było, iż przemiana jednego zwierzęcia w człowieka wprawiło ja nie tyle co z irytację lecz w zadowolenie, gdyż w końcu na horyzoncie pokazał się ktoś godny uwagi...przynajmniej Beatrice tak sądziła. A póki co, musiała uporać się z idącym w jej stronę stworem. - O tak, choć tu...bliżej - szepnęła złowrogo. Jej głos przeszył powietrze dudniąc w uszach, jak harmonijnie złożona, z powiązanych ze sobą elementów, kompozycja wygrywana na jakimś instrumencie muzycznym. Wciąż pozostawała w przyjętej wcześniej pozycji nie ruszając się ani o cal. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż każdy najdrobniejszy szczegół wpływa na powodzenie jej planu, wszak dla Beatrice liczyło się zwycięstwo.
- Widzę prosiaku, że masz więcej wrogów niż myślisz. - zaśmiała złośliwie kierując uwagę zwierzęcia na nieznajomego mężczyznę. W tym ułamku sekundy jej dłoń...odgarnęła z przyzwyczajenia kosmyk włosów za ucho.
Całą tą sytuację łowczyni uznała za strasznie żenującą, a wręcz uwłaczającą jej osobie. Ona, wielka tropicielka i łowczyni w jednej osobie, zabijająca z zimną krwią każdego, kogo obejmował jej zamiar, dziś musiała zmierzyć się z czymś tak karykaturalnym, jak owe stworzenia. Czuła się jakby grała na wielkiej scenie w jakiejś mało znanej komedii, będącej jednak tak zabawną, że nawet sami aktorzy buchali żewnym śmiechem. Oczy wojowniczki zwięziły się niebezpiecznie czekając na ruch ofiary rejestrując tym samym wszystko to, co działo się wokół niej.
Offline
Beatrice
Kretoszczur nie zwrócił uwagi na to co mówiłaś i zaatakował bezmyślnie, jak czynił to każdy z jego rasy. Był wolny i w jego ataku można było dostrzec wiele luk. Jeśli. by się dobrze wycelowało można by go zabić i mieć problem z głowy. Człowiek tymczasem wyjął zza pasa papirus i uśmiechnął się złośliwie.
- Przegrałaś śmieciu. - rzekł i roześmiał się chrapliwie, po czym zaczął odczytywać inkantacje zawarte w zwoju. Mężczyzna nie śpieszył się, lecz odczytywał zwój powoli i dokładnie. Widocznie nie za często to robił. Cały czas uśmiechał się pod nosem ironicznie zapewne będąc pewnym zwycięstwa nad Beatrice Laprice. Wiedział, że jeśli jemu się nie uda, to zrobią to kretoszczury, a później on je zabije i je oskóruje.
Markus widząc co się dzieje rzucił mieczem w stronę mężczyzny a ten uniknął ciosu przy okazj? niszcząc zwój.
-Niech Cię diabli, Markus, najpierw pokonam ją, a później bedę Cię torturował śmieciu. Tymczasem ty poczułaś potężny ból głowy. Przybyły do Ciebie smutne wspomnienia i wizje-twe tortury, śmierć Markusa, Cubę walczącego z masą potworów i uśmiech zwycięstwa Magdaleny. Zrobiło Ci się ciemno przed oczami, a różowy potwór się zbliżał.Czyżby to koniec, czyżby już nigdy nie będziesz wolna. A może zwyciężysz. Zależało to od twojej woli, woli łowcy, woli cienia, woli kobiety, woli Beatrice...
Markus
Uderzył nogąw potwora i Zawył z bólu, lecz uderzył kolejny raz i kolejny. Ignorował ból mimo iż wiedział, że nie wyjdzie to zbyt dobrze. Krwawił.
Offline
Mimo, że skupiła się na swym głównym przeciwniku, kątem oka obserwowała poczynania człowieka, który odczytywał coś ze zwoju. Jego puste i tak mało inteligentne słowa nie przypadły Beatrice do gustu i uznała, iż czlowiek ten musi tego dnia ponieść sromotną klęskę. Uśmiechając się do swych myśli, które rozświetlały wspaniałe zakończenie spotkania, czekała na kretoszczura. Nagle poczuła nieprzyjemny ból wdzierający się do jej umysłu, a przed oczami jawiła się ciemność. To wcale nie spodobało się wojowniczce. A teraz będąc osaczoną jej chęć przetrwania zwiększyła się, jej umysł począł walczyć z tą magią telepatii. Plan kobiety był następujący: najpierw odeprze atak z wewnątrz a potem zajmie się tym, co na zewnątrz. Tak, więc skupiła na jasnym punkcie, który gdzieś w swych myślach odnalazła i zaczęła przeć na przód, aby tylko wygrać.
Potrząsnęła głową, a kruczoczarne włosy zatańczyły wokół bladego lica, zaś z gardła wydostał się krzyk, Ale mimo to Beatrice wciąż walczyła.
- Niech szlag trafi tych mistyków od siedmiu boleści! - rzekła w zburzeniu napierając na ciemność. Moja siła woli jest bardzo wytrzymała i nikt jej nie złamie, powtarzała sobie w myślach tworząc tam rozmaite obrazy. Kiedy w końcu otworzyła powieki miała nadzieję, że będzie mogła wrócić do przerwanej walki. Mimo tej umysłowej rywalizacji ani na jotę nie zmieniła swej pozycji, była jak wyciosany z marmuru posąg, wszak miała pozbawić życia te czworożne zwierzę. Dłoń tylko jeszcze mocniej zacisnęła się na rękojeści sztyletu, aby siła uderzenia była mocna. Nogi ugięte w kolanach gotowe były do skoku bądź napierania na potwora. Brakowało jej jeszcze zwycięstwa nad nieznanym mistykiem, który zaatakował jej umysł.
Offline
Beatrice
Usłyszałaś głos, który śpiewał, a ból przemienił się w coś przyjemnego.
-Jesteś moim narzędziem kochana-głos powiedział, a później ponownie zaczął śpiewać i wydawało się, że już nigdy nie przestanie, kiedy udało Ci się otworzyć oczy. Tylko dwa z potworów atakujących Cię żyły, dwa, które zdołały uciec poza zasięg twego Sztyletu i Ciebie, gdy zostałaś opanowana przez telepatyczną więź z Kimś kto Tobie pomógł. Mężczyzna krzyknął ze złości, szukając drogi do Ciebie, ale zatrzymał się, postanowił zaczekać aż pozostałe potwory zginął. Nie zamierzał im pomagać, co to to nie! Splunął tylko na zieloną trawę uśmiechając się i dodając w sercu odwagi. Dwa różowe, grube potwory ruszyły na Ciebie z dwóch stron pokazując żółte, małe kły. Były głodne. Usłyszałaś wybie z jaskini, ale nie Cuby, lecz tamtego strażnika. Zaraz potem w odpowiedzi Markus krzyknął z bólu. Tobie szło najlepiej...Przynajmniej z tego co usłyszałaś, a usłyszałaś tylko dwa krzyki-Markusa i strażnika.
Cuba
Jakimś cudem twoje dłonie trafiły potwora, który wycofał się, w tej chwili strażnik zawył i został uwięziony pod trzema stworami co nie wyglądało najlepiej, ale cóż, ty cały czas mogłeś walczyć.
Markus
Markus walczył z trzema stworami, które go zaatakowały, pozostałe szukały miejsca do ataku. Markus był na nogach, a raczej na nodze. Ranna noga weszła do pyska jednego z kretoszczurów i zniszczyła mu szczękę, a Markus kolejny raz krzyknął z bólu-Cholera!-podsumował patrząc jak ranny potwór ucieka, a wraca z jednym z kompanów. Już czwórka atakowała znanego na kontynencie zabójcę. Markus nie rzucił się do ucieczki, w stronę rzeki, do ktorej potwory nie wejdą, a on poczuje się bezpieczniej; nigdy nie był honorowym wojownikiem, bo po co?
Offline